Wszyscy znamy mit o tym, jak Prometeusz w interesie ludzi oszukał bogów olimpijskich każąc im wybierać formę ofiary. Przedstawił im najlepsze mięso ofiarne ukryte pod nieciekawie wyglądającą błoną oraz kości ukryte pod tłuszczem. Bogowie się nabrali, wybrali ofiarę lepiej wyglądającą na pierwszy rzut oka i odtąd ludzie składali im w ofierze kości. Zeus, który słynął z tzw. krótkiego loncika, czyli wkurzał się szybko i bardzo, ukarał ponoć ludzi za ten podstęp Prometeusza zsyłając im Pandorę z puszką pełną zmartwień.

To nieprawda. Niczego nie zesłał. Od zarania dziejów ludzie wymyślają sobie zmartwienia samodzielnie i nie potrzebują do tego żadnych bogów ani Pandor.

Tak naprawdę bogowie ustalili, że ludzie będą musieli przynosić im całego woła w ofierze, a następnie specjalna boska komisja zadecyduje czy zwrócić mięso i zostawić tylko kości. Bogowie długo odraczali tę decyzję, bo rozumieli, że to jest nie do końca zgodne z ich wcześniejszymi deklaracjami, a po kilku wyskokach niektórych z nich (np. niedawnym morderstwie niewinnej, utalentowanej Arachne dokonanym przez równie nerwową jak ojciec Atenę) taka decyzja odbije się w sondażach. To z kolei mogłoby pchnąć ludzi do szukania sobie innych bogów.

W końcu jednak powołali komisję do ewentualnego zwrotu mięsa zapewniając, że tak naprawdę niewiele się zmieni. Jednak sprytny Zeus rzutem na taśmę wymyślił, że komisja będzie obradować w miejscu mocno oddalonym od greckich ziem – w samym środku północnoeuropejskiej puszcz, w małej wiosce w o wdzięcznej nazwie Lublin. Ludzie na początku przyjęli z pokorą to rozwiązanie, ale potem jak kilku posłańców zaginęło w puszczy po drodze, a bogowie powiedzieli, że kto nie dotarł do Lublina, musi oddać całego wołu, narodził się bunt i bogowie olimpijscy zostali zastąpieni przez bogów rzymskich. Niby taki samych, a jednak innych…

Posłuchaj  >> Mit o Prometeuszu