W piątek 15 marca projekt nowej matrycy stawek VAT został zdjęty z porządku obrad sejmu. Zadecydowała o tym kwestia opodatkowania VAT napojów z dodatkiem soków – a konkretnie propozycja zwiększenia poziomu opodatkowania VAT większości dostępnych na polskim rynku napojów zawierających sok owocowy.

Po tym, jak Marszałek Sejmu zdjął z porządku obrad punkt dotyczący nowej matrycy stawek VAT, zarówno w Sejmie, jak i w mediach, zapanował nastrój powszechnej radości i przekonanie, że tym ruchem parlamentarzyści obronili interes polskich podatników. Poniżej chcielibyśmy podjąć próbę (być może nieco ryzykowną) lekkiej polemiki z powszechnymi odczuciami w tym zakresie.

Niewątpliwie zmiany zawarte w projekcie matrycy mogły się okazać bardzo złą wiadomością dla producentów napojów, sadowników czy szeroko pojętego rynku przetwórstwa owocowego. O tym jak istotne mogły one mieć znaczenie nikogo już chyba nie trzeba przekonywać – sami wielokrotnie zwracaliśmy na to uwagę biorąc udział w szeroko pojętej debacie publicznej dotyczącej nowej matrycy – chociażby tutaj). Projektowane w tym zakresie poprawki z pewnością były kontrowersyjne w polskiej rzeczywistości gospodarczej (chociażby w kontekście nadpodaży polskich jabłek). Warto zauważyć, iż w przedstawionej Sejmowi wersji matrycy zmiany i tak były mniej dotkliwe niż pierwotnie – wydawało się, że są one efektem pewnego kompromisu wypracowanego w trakcie rozmów z branżą. Okazało się, że kompromis nie satysfakcjonuje jednej ze stron. W dalszej części tego tekstu chcielibyśmy jednak na chwilę oderwać się od tematu napojów owocowych i zastanowić się nad konsekwencjami ewentualnego zarzucenia dalszych prac nad reformą stawkową w szerszym kontekście.

Niezrealizowane obietnice i utracone korzyści

Należy podkreślić, że nowa matryca stawek VAT stanowić miała realizację obietnic rządu, powtarzanych przez ostatnie kilkanaście miesięcy.

Zapowiadana przez rząd rewolucja w obszarze stawek VAT miała sprowadzać się w szczególności do:

  • uproszczenia systemu stawek VAT i ich zasadniczym ujednoliceniu (np. eliminacja różnych stawek VAT na pieczywo, pączki, orzechy, owoce i warzywa),
  • eliminacji stawkowych absurdów (np. opodatkowanie musztardy 23% stawką VAT, a sosu musztardowego stawką 8%),
  • skorzystania ze stworzonej przez UE możliwości obniżenia stawki VAT na e-booki (w tym zakresie padały nawet deklaracje, że 5% stawkę VAT będzie można stosować już od kwietnia 2019 r.),
  • stworzenia instrumentu pozwalającego na oficjalne potwierdzenie prawidłowości stawki VAT, której ciągle (o zgrozo!) nie ma w polskim systemie podatkowym, pomimo tego, że sam VAT jest w nim obecny od ponad 25 lat,
  • eliminacja praktyki, w ramach której stawka podatku ustalana jest w oparciu o dość skostniałe i przestarzałe regulacje statystyczne opracowane ponad 10 lat temu, pomimo tego, że te regulacje już nie obowiązują dla celów statystycznych,
  • ograniczenie liczby przypadków, w których organy podatkowe kwestionują stawkę VAT w oparciu o niejasne niuanse klasyfikacyjne i niewiążące opinie statystyczne.

Rezygnując z prac nad nową matrycą, strona rządowa niewątpliwie nie dotrzyma powyższych obietnic, a podatnicy i konsumenci nie uzyskają spodziewanych korzyści.

Można oczywiście twierdzić za jednym z wiodących autorytetów doradztwa podatkowego (przynajmniej w określonych kręgach), że skoro coś funkcjonuje 25 lat i podatnicy się do tego przyzwyczaili, to nie ma potrzeby tego zmieniać. Nie wydaje się to jednak słuszne podejście. Jeśli po tak długim okresie funkcjonowania tych samych przepisów, piekarz nie wie jaką stawką VAT opodatkować wypiekane pieczywo (w zależności od szczegółowych badań laboratoryjnych i terminu przydatności do spożycia może to być 5%, 8% lub 23%), producent jogurtów musi je opodatkować różnymi stawkami w zależności od obecności ziaren i sposobu ich pakowania, a „osiedlowy spożywczak” musi brać poprawkę na to, że owoce liczi i banany będą opodatkowane różnymi stawkami VAT, to z pewnością coś z tymi przepisami jest nie w porządku.

Dodatkowo, brak zmian oznacza, że po stronie konsumentów pozostanie konieczność płacenia wyższych cen za e-booki, smoczki dla dzieci, preparaty do początkowego żywienia niemowląt, zupy, wyroby cukiernicze czy dietetyczne środki spożywcze specjalnego przeznaczenia medycznego.

Proceduralny chaos – zapadnia w legislacyjnych pułapkach

Co szczególnie istotne, rezygnacja z prac nad nową matrycą w praktyce oznaczać może likwidację planów wprowadzenia Wiążącej Informacji Stawkowej – dokumentu mającego formalnie potwierdzać prawidłowość stosowanej stawki VAT. Wprowadzenie tego instrumentu miało być rewolucyjną i powszechnie chwaloną zmianą w polskim systemie stawek VAT.

W przypadku rezygnacji z wprowadzenia WIS, ustalaniu właściwej stawki VAT nadal towarzyszyć będzie proceduralny chaos, w którym nie są jasne kompetencje organów podatkowych i organów statystycznych, opinie klasyfikacyjne nie mają formalnego waloru ochronnego, a sama praktyka organów statystycznych nie znajduje podstaw w przepisach powszechnie obowiązującego prawa i opiera się na wewnętrznych praktykach statystycznych (o czym podatnicy nie zawsze są informowani).

Taki stan procedur towarzyszących ustalaniu stawek VAT – wraz ze skomplikowanymi regulacjami wskazującymi towary i usługi objęte preferencjami – przyczynia się w istocie do tworzenia swoistych pułapek legislacyjnych, w których często znajdują się podatnicy.

To właśnie przede wszystkim przez brak jasnych procedur ustalania stawek, polskiemu systemowi VAT nie są obce sytuacje, w których akceptowane przez wiele lat i transparentne rozliczenia okazują się niepoprawne dla organów w trakcie kontroli podatkowej. Jeżeli sprawa dotyczy głównego produktu sprzedawanego przez podatnika – zapłata zaległości podatkowej wraz z odsetkami i sankcjami VAT niekiedy pociąga za sobą nawet widmo upadłości.

Co dalej?

Na obecnym etapie, co do dalszego losu systemu stawek VAT w Polsce można pokusić się jedynie o spekulacje – po stronie Ministerstwa Finansów pozostaje bowiem szereg możliwości rozwiązania problemów w tym zakresie.

Ze względów wskazanych powyżej, wyjątkowo rozczarowujący wydaje się scenariusz, w którym prace nad nową matrycą zostają całkowicie zaniechane – brak zapowiadanych obniżek VAT i uproszczeń zdecydowanie nie będzie korespondował z rządowymi obietnicami.

Pozostawienie projektu zasadniczo bez zmian – przy jednoczesnym zachowaniu preferencji dla napojów z dodatkiem soku w obecnym kształcie (20% soku = 5% VAT) – z pewnością jest rozwiązaniem najbardziej korzystnym, ale może przerastać możliwości budżetowe.

W takim przypadku Ministerstwo Finansów może rozważyć rezygnację z propozycji, które nie cieszą się szerokim poparciem społecznym (np. obniżona stawka VAT na chipsy) i jednocześnie starać się osiągnąć rzeczywisty kompromis z branżą przetwórstwa owocowego. Ewentualnie – sfinansować reformę z innych źródeł, bądź (najbardziej optymistyczny, choć pewnie trochę życzeniowy scenariusz) przyjąć, że wzrost konsumpcji zapewni wzrost wpływów z VAT.

Kolejna opcja polega na rezygnacji z PKWiU w zakresie towarów oraz prostym przełożeniu obecnych regulacji w zakresie towarów na język Nomenklatury Scalonej (praca ta jest zasadniczo wykonana dla potrzeb określania stawek VAT w imporcie). W takim przypadku zakres preferencji nie ulegnie zapewne istotnym zmianom, niemniej zabieg ten z pewnością wzmocniłby pewność stosowanych stawek VAT i umożliwiłby realne wprowadzenie instytucji Wiążących Informacji Stawkowych, rewolucjonizując procedurę potwierdzania stawek – zgodnie z oczekiwaniami.

Pozostałe warianty możliwych rozwiązań w zakresie stawek VAT mogłyby wyczerpać format rozprawy doktorskiej. Nie zmienia to faktu, iż przed Ministerstwem Finansów stoi wyzwanie reformy stawkowej, któremu wtóruje echo powtarzanych obietnic.

Przez to, co stało się w piątek w Sejmie, szersza publiczność patrzy obecnie na reformę matrycy stawek VAT jedynie przez pryzmat soków i napojów owocowych. Ci, którzy chcą widzieć/wiedzieć więcej, zdają sobie sprawę z tego, że zmiany naprawdę miały oznaczać szereg uproszczeń, doprecyzowań i wyjaśnień w kompletnie zagmatwanym, obecnym systemie. Co więcej, wszyscy wiemy też, że akurat tej reformie Ministerstwa Finansów trudno było zarzucić podejście li tylko profiskalne, ze wszystkich dostępnych danych wynikało bowiem, że Skarb Państwa na reformie nie zarobi. Inna rzecz, że zmiana stawki VAT na napoje z zawartością soku z pewnością miała za zadanie „sfinansować” liczne obniżki stawek na inne produkty, co rzeczywiście w polskich realiach okazało się mało fortunnym i trudnym do zaakceptowania społecznie rozwiązaniem. Nie traćmy jednak z oczu większego (zaryzykujemy twierdzenie – „szczytnego”) celu reformy stawek VAT i nie wyrzucajmy jej do legislacyjnego kosza!