Jednolity Plik Kontrolny w formacie XML wchodzi coraz szerzej na podatkowe salony. O tym, czy warto robić coś więcej niż tylko minimum piszemy w kolejnych odcinkach nowego cyklu.

W kwietniu 2014 roku w Ministerstwie Finansów zostały przedstawione najnowsze plany dotyczące poprawy przestrzegania przepisów podatkowych oraz efektywności administracji podatkowej i kontroli skarbowej w pakiecie działań podatkowych. Jednym z projektów wówczas wymienianych była informatyzacja kontroli ksiąg podatkowych, czyli wprowadzenie Jednolitego Pliku Kontrolnego (JPK).

Pisano wówczas: istotą proponowanych zmian ma być poprawa efektywności kontroli podatkowych. W stanie funkcjonującym obecnie kontrola przy wykorzystaniu technik elektronicznych jest mało efektywna. Kontrolowany przekazuje dane zapisane w formatach elektronicznych nienadających się do analizy. Zmiana w tym zakresie zmierza do wprowadzenia koncepcji JPK, opracowanej przez OECD. Standard ten funkcjonuje już w innych krajach Unii Europejskiej (Holandia, Austria, Portugalia, Słowenia, Estonia, Luksemburg).

Prace ruszyły pełną parą – m.in. przy współudziale NBP i KIBR i zgodnie z zapowiedziami w 2016 roku wprowadzono obowiązek składania plików JPK_VAT dla dużych przedsiębiorstw. Reszta tej historii to już nasza teraźniejszość. Tak więc dziś, po 5 latach warto pokusić się o próbę podsumowania – a nawet pójść nieco dalej, bo strukturyzacja informacji wchodzi coraz dalej.

Pierwsze pytanie, trochę techniczne, to dlaczego akurat wybrano format XML? Odkąd komputery zaczęły być coraz powszechniej stosowane, teoretycy informatyki pracowali nad różnymi sposobami strukturyzowania przekazywanych informacji. W latach 80-tych XX w. opracowano format EDIFACT, stosowany dziś dość powszechnie np. przy obsłudze zamówień, dostaw i rozliczeń; kilka lat później, tuż po narodzeniu się Internetu zdano sobie sprawę z konieczności wprowadzenia prostego i powszechnie stosowanego standardu wymiany danych. Najważniejsze prace koncepcyjne prowadził w drugiej połowie 1996 zespół pod kierunkiem Jona Bosaka (wszędzie ci Polacy...); potem trwały uzgodnienia, szlifowanie i polerowanie koncepcji XML, która oficjalnie światło dzienne ujrzała na przełomie 1997 i 1998 roku. Co ciekawe, podstawowy zespół 11 osób oraz ponad 100 pomniejszych współpracowników nigdy nie odbył ani jednego spotkania w realu; wszystko uzgadniano drogą mailową i podczas cotygodniowych telekonferencji.

Na cześć i jako wyraz wdzięczności za ogrom prac Jona jako ojca projektu XML, w jego specyfikacji zarezerwowano „na zawsze” jedno słowo kluczowe: xml:Father. Jon Bosak do dnia dzisiejszego pracuje zresztą jako sekretarz Komisji Technicznej organizacji OASIS ds. języka UBL (Universal Business Language), który ma za zadanie opisywać w standardowej formie podstawowe dokumenty elektroniczne stosowane i wymieniane w transakcjach biznesowych.

Nie wchodząc w szczegóły, okazało się, że XML naprawdę spełnia swoje zadania, jest prosty i łatwy w zastosowaniu (pomimo, a może dzięki powszechnie krytykowanemu „przegadaniu” tego języka opisu danych). W jego popularyzacji ogromną rolę odegrały amerykańskie giganty rynku informatycznego, przede wszystkim Microsoft, który do dziś stosuje XML jako format wszystkich dokumentów pakietu Office w programach Word, Excel i PowerPoint, zapewniający bezproblemowe przenoszenie tych dokumentów między różnymi platformami. Wprowadzenie XML-a było nieco w kontrze do IBM i Oracle, które przyszłość interoperacyjności komputerów różnej maści widziały w rozwoju stworzonego w 1994 r. języka Java – ale to już inna historia.

Istnieje dziś jego kilkaset poważnych zastosowań, począwszy od finansów, poprzez systemy geokodowania, definicje graficznych interfejsów użytkownika, opisywanie praw własności intelektualnej, systemy biblioteczne, notację muzyczną, statystykę, aż po biznes i… podatki.