Ministerstwo Finansów rozważa możliwość całkowitej rezygnacji z drugiej instancji w sprawach podatkowych. Podatnicy utraciliby możliwość odwołania się do Izby Skarbowej.

Po decyzji organu podatkowego, podatnikowi pozostawałaby wówczas skarga do sądu administracyjnego.

Takie rozwiązanie może zostać wprowadzone w ramach ustawy o Krajowej Administracji Podatkowej. W ocenie Ministerstwa Finansów pozwoli to na skrócenie łącznego czasu postępowania w sprawach podatkowych i ograniczy przewlekłość działania organów podatkowych. Powstaje jednak pytanie, czy taki sposób walki z przedłużającymi się postępowaniami jest korzystny dla podatników i co on oznacza w praktyce?

Rezygnacja z dwuinstancyjności oznaczałaby brak możliwości uzupełnienia dowodów w postępowaniu odwoławczym, jak i sądowym w obecnym stanie prawnym.

Sądy administracyjne (SA) zajmują się kontrolą działalności administracji publicznej. Jednocześnie, poza sferą kontroli WSA, czy NSA jest badanie stanu faktycznego sprawy – sądy te nie prowadzą postępowania dowodowego.

Oznacza to, że wydając rozstrzygnięcie SA bazują na materiale dowodowym zgromadzonym przez organy podatkowe. W przypadku, gdy uznają ten materiał za niepełny lub organ dopuścił się naruszenia procedury przy jego gromadzeniu, nie dokonują jego uzupełniania (np. nie wzywają podatnika do przedłożenia dokumentów czy wyjaśnień), a zwracają sprawę do ponownego rozpoznania organom podatkowym. Jeżeli te nie uzupełnią materiału dowodowego w sposób wystarczający dla merytorycznego rozstrzygnięcia przez sąd (co jest stosunkowo częste) – sprawa ponownie trafi do organów. I tak podatnik będzie oczekiwał całe lata na rozstrzygnięcie sprawy – trudno zatem mówić o ograniczeniu przewlekłości postępowania.

Jednocześnie, nawet gdyby wraz z likwidacją dwuinstancyjności rozszerzono kompetencję SA do gromadzenia materiału dowodowego (np. w ramach odrębnej nowelizacji), doprowadziłoby to do faktycznego przekształcenia sądów w organy drugiej instancji. Nietrudno wyobrazić sobie, że w praktyce oznaczałoby to paraliż działalności SA – zalałaby je bowiem fala skarg, które dotychczas często kończyły się już na etapie odwołania (przykładowo, w 2015 r. Izby Skarbowe uchyliły ok. 26% decyzji wydanych przez organy pierwszej instancji). Ponownie więc, trudno mówić o walce z przewlekłością – ewentualne przyspieszenie postępowania na etapie organów podatkowych wiązałoby się z wielokrotnie dłuższym czasem oczekiwania na rozstrzygnięcie sprawy przez sąd.

Należy przy tym pamiętać, że już obecnie czas oczekiwania na rozstrzygnięcie sprawy np. przed WSA w Warszawie nierzadko przekracza rok. Ewentualna skarga do NSA to obecnie ponad 2,5 roku oczekiwania na wyrok. Nietrudno zatem wyobrazić sobie, jaki wpływ na czas rozpatrywania spraw podatników miałyby proponowane przez MF zmiany.

Niewątpliwie, obecny łączny czas oczekiwania na rozstrzygnięcie sprawy przed samymi tylko organami podatkowymi jest zdecydowanie zbyt długi. Zgodnie z wynikami kontroli NIK z lat 2012-2013, dla przykładu średni czas poświęcony na rozpatrzenie odwołania w Izbie Skarbowej w Rzeszowie w kontrolowanym okresie wynosił 77 dni, a w innych objętych kontrolą Izbach od 118 do 198 dni. Może zamiast rezygnować z dwuinstancyjności wystarczyłoby skupić się na efektywności prowadzenia postępowań, zamiast wprowadzać rozwiązania, które doprowadzą do paraliżu na innym, tym razem sądowym etapie postępowania.