Zielona transformacja – dekarbonizacja, gospodarka obiegu zamkniętego oraz towarzyszące im powstawanie nowych rynków i produktów jest z reguły utożsamiana z działaniami państwa – z wielkimi nakładami w sektorze energetycznym, programami termomodernizacji czy wymiany „kopciuchów”. Stosunkowo mało uwagi poświęca się zielonej transformacji z perspektywy firm. Przyjmuje się milczące założenie, że tak jak w wielu innych przypadkach firmy po prostu będą musiały się dostosować. Drugi powód jest prawdopodobnie taki, że w naszym kraju wciąż dość powszechne jest przekonanie, że zielona transformacja to relatywnie odległa kwestia. W końcu do 2050 roku – deklarowanego przez UE terminu neutralności klimatycznej, zostały jeszcze trzy dekady.

Takie postrzeganie zielonej transformacji i jej wpływu na biznes jest jednak bardzo mylące. Zagadnienia związane z zieloną transformacją dotkną przedsiębiorców znacznie wcześniej niż mogłoby się wydawać. W zasadzie wielu z nich w bezpośredni lub pośredni sposób już dotykają. Pierwszym kanałem oddziaływania są i będą relacje cenowe. Polityka klimatyczna Unii – jej istotnym elementem jest ograniczanie konkurencyjności paliw kopalnych – w coraz większym stopniu stwarza preferencje wobec odnawialnych źródeł energii. Odbywa się to np. poprzez obciążanie energii elektrycznej powstającej w efekcie spalania kopalin wysokimi opłatami za emisję dwutlenku węgla.

To jednak nie wszystko. Dwa najbardziej zaludnione kraje świata: Chiny i Indie wchodzą w fazę rozwoju, gdy setki milionów ludzi właśnie zmieniają lub wkrótce zaczną zmieniać swój model życia, będzie ich stać na to by konsumować coraz więcej. Wraz z tym rosnąć będzie ich zapotrzebowanie na energię – w im większym stopniu gospodarka światowa wciąż polegać będzie na tradycyjnych paliwach, tym większa presja wywierana będzie po stronie popytu, stanowiąc dodatkowy czynnik wzrostu cen energii pochodzącej z paliw kopalnych.

Wreszcie, negatywny wpływ na konkurencyjność paliw kopalnych mogą mieć w najbliższych latach zakłócenia ich dostaw, szczególnie te wynikające z załamania się dotychczasowej strategii zaopatrzenia Europy w surowce energetyczne, zakładającej, że głównym ich dostawcą jest Rosja. Wszystkie powyższe czynniki sprawiają, że jeśli chodzi o energię pochodzącą z surowców kopalnych można jednoznacznie powiedzieć: „tanio już było”.

Efekty cenowe, to nie jedyny kanał oddziaływania zielonej transformacji. Drugi ważny element odnosi się do tego, że Unia Europejska – nasz kluczowy rynek zbytu, na który przypada aż ¾ naszego eksportu towarów – decydując się na zieloną transformację wprowadza (i będzie wprowadzać) coraz więcej wymogów co do pochodzenia produktów i tego by powstawały one w oparciu o źródła czystej energii oraz w ramach gospodarki obiegu zamkniętego. Co więcej, wpisując się w model zielonej gospodarki wiele zachodnich firm wprowadza własne standardy – nie tylko starają się one obniżać własne emisje, ale też optymalizują emisje całego łańcucha dostaw, w tym swoich biznesowych partnerów, także tych z zagranicy. Brak spełnienia rodzących się wymogów, np. w zakresie tak zwanego śladu węglowego czy też pozyskiwania surowców z odzysku, może prowadzić do stopniowego wypierania naszych producentów z łańcuchów tworzenia wartości, a w efekcie narastającej marginalizacji naszych towarów. Gdyby tak się stało nie odnosiłoby się to jedynie do tych, którzy produkują bezpośrednio dla zachodnich odbiorców, ale do znacznie szerszego kręgu wytwórców i usługodawców – presja na spełnienie standardów będzie się ujawniać w obrębie całego łańcucha.

Biorąc pod uwagę fakt, że produkcja przemysłowa to około 1/5 naszego PKB (Produktu Krajowego Brutto), konsekwencją zaniechań i braku dostosowania byłoby na poziomie makroekonomicznym wyhamowanie procesu konwergencji – doganiania pod względem dochodów bogatszych krajów. Nie można wręcz wykluczyć, że proces ten mógłby ulec odwróceniu. Ten ostatni scenariusz mógłby się zmaterializować, gdyby brak źródeł czystej energii sprawił, że Polska przestanie być atrakcyjna dla nowych inwestycji, szczególnie tych związanych z tak zwaną IV rewolucją przemysłową – automatyzacja i robotyzacja, które są jej istotą prowadzą do wzrostu roli (czystej) energii w procesach produkcyjnych oraz uzależnia od niezawodności jej dostaw.

Presja na firmy „by stały się zielone” będzie narastać nie tylko w ramach łańcuchów dostaw. Instytucje finansujące – banki i rynek kapitałowy – już dziś biorą te kwestie pod uwagę przy ocenie wiarygodności kredytowej. Nawet jeśli nie mają one jeszcze wpływu na samą dostępność finansowania, to coraz częściej wpływają na jego koszt. Należy także oczekiwać, że coraz więcej rządów, i w coraz większej skali, będzie uwzględniać „zielone kryteria” w ramach zamówień publicznych oraz regulacji handlowych. W przypadku spółek publicznych dojdą do tego jeszcze formalne wymogi raportowania kwestii pochodzenia produktów.

W kontekście trendów związanych z zieloną transformacją sytuacja z jaką mamy do czynienia rodzi poważne wyzwania. Są one głównie związane z tym jak wygląda krajowa energetyka – ponad 70% energii elektrycznej wytwarzanej w Polsce pochodzi ze spalania węgla, czemu towarzyszy wysoka emisyjność gazów cieplarnianych. Co więcej, oficjalne analizy Polskich Sieci Energetycznych wskazują, że bez podjęcia szybkich działań już za kilka lat możemy mieć problemy ze zbilansowaniem systemu energetycznego, mogą występować niedobory mocy. Tak oczywiście nie musi się stać, ale to dodatkowy argument za tym, by na poziomie poszczególnych firm szeroko rozumianym zagadnieniom zielonej transformacji poważnie się przyglądnąć. Dziś tylko nieliczne firmy mierzą ślad węglowy, a pojedyncze mają ambitne, zweryfikowane cele i szczegółowe plany działania w kontekście zapewnienia sobie dostępu do niezawodnych źródeł czystej energii. Tymczasem w przypadku niektórych firm czy branż – szczególnie tych o wysokiej energochłonności – konieczne może okazać się budowanie własnej autonomii energetycznej. W ich przypadku poleganie na tym, że „państwo załatwi sprawę” może okazać się złą strategią.

Trzeba także zauważyć, że zielona transformacja, to nie tylko wyzwania, ale także różnorakie biznesowe szanse. Paletę produktów i usług można poszerzać lub wyróżniać się na rynku dodając „zielone elementy”, wpisując się tym samym w zmieniające się gusta klientów. Można też postawić na rozwój zupełnie nowych technologii, produktów i usług, związanych z zielonymi rynkami. Dla niektórych firm może to być szansa swoistego awansu, oferowania bardziej zaawansowanych i dochodowych produktów.

Podsumowując, niezależnie od decyzji i działań rządu odnoszących się do polityki klimatycznej oraz tego, jakie ktoś ma prywatnie poglądy na temat oddziaływania człowieka na klimat, działające w Polsce firmy będą musiały podjąć istotne dostosowania. Te działania są konieczne dla ochrony naszej pozycji na europejskim rynku, zachowania międzynarodowej konkurencyjności oraz utrzymania nas na ścieżce konwergencji. Jest też ofensywny element związany z zieloną transformacją – możliwość ekspansji czy wręcz inicjowania zupełnie nowych rynków towarów i usług. By ominąć rafy związane z zieloną transformacją, a równocześnie stać się beneficjentem szans jakie ona stwarza, trzeba jednak jak najszybciej skierować na nią wzrok. Nie ma na co czekać, a dobrym punktem startu jest dokonanie pogłębionej analizy oddziaływania zielonej transformacji na daną firmę.