Wojna w Ukrainie doprowadziła do różnorakich zaburzeń. Jednym z ważnych obszarów jej oddziaływania jest rynek energii. Kryzys jaki dotknął ten rynek jest pochodną wysokiego uzależnienia Unii Europejskiej od dostaw rosyjskich surowców energetycznych, surowców, bez których żadna gospodarka nie jest w stanie funkcjonować. Przed wojną Rosja była źródłem jednej czwartej podaży energii w UE - reszta przypadała na pozyskanie wewnętrzne, w ramach UE, oraz import z innych kierunków. Udział Rosji w unijnym imporcie surowców energetycznych wahał się od ok. 30% (ropa) do ok. 50% (węgiel).

Na przestrzeni kilku miesięcy bieżącego roku ta sytuacja diametralnie się zmieniła. Unijne embarga, a także decyzje Rosji o zaprzestaniu dostaw sprawiły, że w ostatnich miesiącach sytuacja wyglądała już zupełnie inaczej - UE nie importuje rosyjskiego węgla, a udział Rosji w unijnym imporcie gazu i ropy spadł do kilku procent. Oczywiście nie można wykluczyć, że te oficjalne statystyki nieco nie doszacowują skali rzeczywistych dostaw (np. za pośrednictwem krajów trzecich), ale jak by nie patrzeć rola Rosji jako dostawcy została zmarginalizowana. Wiąże się z tym jednak określony koszt. Na europejskim rynku ceny - szczególnie gazu - wystrzeliły. Wciąż istnieją obawy, że w warunkach mroźnej zimy możemy mieć do czynienia z racjonowaniem gazu lub czasowym wyłączeniem prądu. Mamy więc do czynienia z klasycznym kryzysem energetycznym.

Nie jest to pierwsze tego typu wydarzenie w historii wspólnot europejskich. Największy dotychczasowy szok miał oczywiście miejsce w latach 70-tych minionego wieku i związany był z zaburzeniami na rynku ropy, działaniami OPEC zmierzającymi do wywindowania jej cen. Doświadczenia tamtych lat zrodziły kilka potencjalnie istotnych lekcji.

Po pierwsze, w latach 70-tych współdziałanie państw członkowskich w ramach ówczesnych Wspólnot Europejskich (Traktat o Unii został podpisany dopiero w 1992 roku) udało się utrzymać jedynie na krótki czas, stosunkowo szybko poszczególne kraje zaczęły preferować indywidualne podejście do problemu. W przeciwieństwie do obecnej sytuacji nie rodziło to jednak istotnych konsekwencji - może poza mniejszą efektywnością - gdyż element jedności nie był aż tak istotny jak teraz. Dziś jest on szczególnie ważny w wymiarze politycznym, a kluczową jego składową jest wspólny front wobec Rosji. Próby wyłamania się z tej jedności - które już się pojawiają i nie można wykluczyć, że będą się nasilać - mogą nie tylko działać na niekorzyść Ukrainy, ale zagrażać stabilności samej Unii.

Druga lekcja dotyczy sposobu dostosowania się gospodarek. Otóż w latach 70-tych mocno postawiono na efektywność energetyczną. Rezerwy w tym zakresie były spore, bo lata taniej ropy sprawiły, że o efektywne jej wykorzystywanie niespecjalnie wówczas dbano. Nastąpiły też klasyczne efekty substytucji. Przy wysokich cenach ropy została ona częściowo wyparta przez tańszy gaz (to wówczas doszło do pierwszego, poważnego zbliżenia Niemiec i ówczesnego ZSRR, jeśli chodzi o dostawy tego surowca). Nastąpił też renesans węgla, czego beneficjentem stała się także Polska. Wysokie ceny ropy przyspieszyły również rozwój technologiczny, pozwalając na inwestycje w jej wydobycie także z dna głębin morskich.

Co ciekawe, kryzys energetyczny lat 70-tych otworzył też szanse na zawarcie globalnego porozumienia dotyczącego ograniczenia wykorzystania surowców kopalnych i związanych z tym emisji. Zabrakło do niego niewiele, na przeszkodzie stanęła inna zmiana - pośrednio także związana z kryzysem energetycznym - na poziomie politycznym. Otóż na bazie niezadowolenia z nieudolności rządzących w latach 70-tych elit, społeczeństwa krajów anglosaskich (USA, Wlk. Brytania) dokonały zwrotu w kierunku liberalnych koncepcji zakładających większą rolę rynków, a nie politycznych decydentów, koncepcji reprezentowanych przez R. Reagana i M. Thatcher. W kolejnych latach te koncepcje silnie zdominowały myślenie o gospodarce, szczególnie w krajach tak zwanego Zachodu, przekładając się także na „pozostawienie rynkom” kwestii wypierania surowców kopalnych, a tym samym redukcji emisji.

Obecny kryzys prowadzi do częściowego powielenia wzorców z lat 70-tych, choć akcenty rozkładają się nieco inaczej. W kontekście substytucji dużo więcej uwagi poświęca się zielonej transformacji, rosnącej roli odnawialnych źródeł energii. To ich rozwój ma stanowić najbardziej efektywną odpowiedź na obecną sytuację, tym bardziej, że stanowią one dobre rozwiązanie nie tylko w kontekście zaopatrzenia w energię, ale także w kontekście bezpieczeństwa i niezależności energetycznej.

Równocześnie, co ciekawe, rosną europejskie nakłady na poszukiwanie możliwości zwiększenia wydobycia i rozbudowę infrastruktury (np. terminale LNG) powiązanych z surowcami kopalnymi, głównie gazem. Odkładane są także w czasie terminy zamykania elektrowni węglowych czy atomowych.

Warto też zauważyć, że mechanizmy rynkowe, które zyskały na znaczeniu po poprzednim kryzysie energetycznym, nie do końca dają sobie radę z zapewnieniem szybkich dostosowań w gospodarce. W szczególności „zabójcza” okazuje się wysoka zmienność cen oraz skala ich wzrostu w sytuacjach niezbilansowania (np. gdy nie wieje). W konsekwencji poszczególne kraje, a także sama Unia, w coraz większym stopniu ingerują dziś w rynki, czy to surowców energetycznych czy energii elektrycznej.

Wszystkie te kwestie stanowią olbrzymie wyzwanie systemowe. Trzeba na nowo znaleźć odpowiedzi na fundamentalne pytania. Jak zapewnić rentowność lub rozkładać koszt projektów związanych z surowcami kopalnymi, których żywotność będzie stosunkowo krótka lub też wykorzystywane będą one głównie jako aktywa rezerwowe (np. gdy nie wieje)? Jak sprawić by bliski zeru krańcowy koszt produkcji energii z OZE, w warunkach rosnącej dominacji tego typu źródeł nie stanowił inhibitora dla realizacji kolejnych tego typu projektów? Jak przy przyrastającym szybko, dodatkowym zapotrzebowaniu na energię elektryczną w transporcie i ogrzewaniu uniknąć wyłączeń prądu?

Wszystkie powyższe kwestie sprowadzają się w zasadzie do jednej: jak fundamentalnie przebudować model systemu energetycznego, który jest znacznie bardziej zelektryfikowany, a w samej produkcji energii elektrycznej nieodłącznym elementem staje się nieciągłość. Ta ostatnia odnosi się nie tylko do mocy zależnych od słońca czy wiatru, ale także tych opartych na surowcach kopalnych (ich praca jest potrzebna jedynie wówczas, gdy nie świeci słońce i/lub nie wieje wiatr).

Nowe rozwiązania dla rynku energii są istotne także w kontekście przyszłości europejskiego przemysłu. Dostęp do stabilnych źródeł zasilania zapewniających w miarę przewidywalne ceny energii, to jeden z podstawowych warunków, by Europa stała się beneficjentem obecnej fali rewolucji przemysłowej, opartej na automatyzacji i robotyzacji. By miała w tym względzie szanse konkurować np. z USA, które w zakresie surowców energetycznych są samowystarczalne.

Reasumując, trwający kryzys energetycznych stanowi nie tylko test spoistości Unii, ale rodzi także dla niej olbrzymie wyzwania. Nie tylko w kontekście zapewnienia ciągłości dostaw surowców energetycznych i energii elektrycznej, ale także stosunkowo szybkiej przebudowy systemu energetycznego i nowych rozwiązań dla rynku energii. Bez tego obecny kryzys może przybrać charakter strukturalny, zagrażając konkurencyjności europejskiego przemysłu, a także procesom związanym z zieloną transformacją.