Premier Indii przeszedł od słów do czynów i postanowił rozpędzić wzrost ekonomiczny kraju, m.in. obniżając stawkę CIT z 30% do 25% w ciągu kolejnych 4 lat, zawieszając stosowanie klauzuli obejścia prawa (tzw. GAAR) czy znosząc uznany za nieefektywny podatek od majątku. W zamian premier Narendra Modi obiecał ścigać nie płacących podatku (do 10 lat więzienia ma grozić za ukrywanie majątku i dochodów), a także podwyższyć podatek dla najbogatszych z 10 do 12%.

Premier Modi od początku urzędowania lansował hasła w stylu „Make in India” chcąc pokazać  światu Indie jako dynamicznie rozwijający się kraj, ułatwić prowadzenie biznesu i tym samym przyciągnąć zagranicznych inwestorów, którzy w regionie chętniej wybierali Tajlandię czy Indonezję.  Sądząc po entuzjastycznych ocenach budżetu, premier z pewnością osiągnął sukces PR-owy.  Pytanie czy sama reforma podatków wystarczy. O wyborze kraju przez inwestora decyduje nie tylko ich wysokość, ale tez np. infrastruktura. Jej wybudowanie kosztuje i te pieniądze, przy ograniczeniu wpływów z podatków do budżetu trzeba będzie znaleźć jeśli plan Modiego ma zakończyć się powodzeniem.

Indie pokazały już, że potrafią sprawnie wykorzystywać koniunkturę gospodarczą na świecie –malejące ceny ropy, której są jednym z większych importerów na świecie zaowocowały podniesieniem stawki podatku akcyzowego. Teraz czas pokazać, jak wykorzystać tę koniunkturę i dobry PR towarzyszący rządowi do zmodernizowania kraju.