W ramach naszego nowego cyklu #CRIDO na weekend, będziemy prezentować krótkie recenzje książek, które czytają nasi firmowi „konsumenci literatury”.

Dziś pierwsza recenzja, która mamy nadzieję zachęci do lektury niejednego czytelnika.

Dawno nie czytałem tak wciągającej książki jak „Filary Ziemi” Kena Folletta. Nieraz miałem ochotę zerknąć na kolejną stronę, żeby dowiedzieć się jak dalej potoczy się akcja. „Filary Ziemi” to angażująca historia, w której trzyma się mocno kciuki za bohaterów w ich zmaganiach z przeciwnościami losu i wyczekuje zguby ich przeciwników, którzy za nic mają sobie prawo i sprawiedliwość. Nie pamiętam książki, w której autor tak dynamicznie prowadziłby akcję, a jej zwroty były tak dramatyczne i zaskakujące.

Jest to opowieść w klimacie „Gry o tron”, jednak oparta na prawdziwych wydarzeniach mających miejsce w XII-wiecznej Anglii, w okresie zwanym Anarchią, zapoczątkowanym zatonięciem okrętu z następcą tronu. White Ship zatonął na kanale La Manche 25 listopada 1120 r. W katastrofie zginął jedyny syn króla Anglii, zaś przeżyła tylko jedna osoba…

Powieść jest wielowątkowa, a opisywany w niej świat poznajemy z perspektywy kilku osób, których losy wzajemnie się przeplatają: Toma Budowniczego, który ma jedno wielkie marzenie, zwyrodniałego hrabiego, szlachcianki i mnicha. Jest to też powieść sugestywnie pokazująca, jak trudne i niebezpieczne (z naszej perspektywy) było życie w tamtych czasach. Ciężkich czasach, w których jedni po prostu próbowali się odnaleźć, niektórzy chcieli stworzyć coś wielkiego i pięknego, a inni woleli palić i burzyć. Czasach, w których poza „sztyletem”, trzeba było mieć jeszcze silnych sojuszników. A śmierć (i podatki) były dużo bardziej trywialne.

Nie można wykluczyć ryzyka, że przy tej lekturze zarwiecie noc, jednak następnego dnia przecierając oczy przed monitorem, nie będziecie żałować.