…i sunął wyścigową motorówką pod Mostem Świętokrzyskim, przesiadł się w Syrenę Sport i manewrował wśród uliczek na Powiślu. Wieczorem zaś sączył Winiak Klubowy z migoczącym Narodowym w tle… Inne kraje naszego regionu już zorientowały się, że nie jest to niemożliwe. Trzeba tylko… obniżyć podatki dla filmowców.

Na wstępie odróżnijmy dwie kwestie – wsparcie finansowe dla produkcji filmowej od zachęt podatkowych. O ile pieniądze w ramach wsparcia dla filmowców da się pod pewnymi warunkami uzyskać z Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej, to obecnie w Polsce nie istnieją żadne preferencje podatkowe dla podmiotów zajmujących się produkcją filmową. Są tylko utrudnienia (w szczególności – odzyskiwanie VAT dla podmiotów spoza UE).

Jesteśmy w Europie jedynym takim krajem poza Szwecją i Finlandią. Niby towarzystwo nie najgorsze, ale jednak liczba krajów, które wprowadzają jakiekolwiek zachęty podatkowe jest przynajmniej zastanawiająca. Efekty już dawno są – Budapeszt udaje Londyn („Monachium”), Wyspa Uznam (niemiecka część) pojawia się jako amerykańskie wybrzeże („Autor Widmo”), zaś Chorwacja posłużyła jako plenery w „Grze o Tron”. To oczywiście tylko parę przykładów z brzegu. Producenci z całego świata (w tym z USA) szukają bowiem oszczędności na każdym kroku i nie mają problemu ani z drobną manipulacją (polegającą na tym, że „tańsze miasto” udaje „droższe”) ani odpowiednimi wytycznymi w zakresie scenariusza co do umiejscowienia akcji w konkretnym miejscu w sposób nienachalny (to naprawdę możliwe…). Szczególnie ciekawe jest to drugie rozwiązanie – poza zyskami pochodzącymi z tego, że kilkuset „nowych” obywateli żyje (i wydaje pieniądze) przez kilka miesięcy (ekipy filmowe są zazwyczaj bardzo liczne), to jest to znakomita promocja dla kraju/miasta. Przede wszystkim jednak do kraju napływają wówczas nowe technologie, miejscowi fachowcy uczą się rzeczy, z którymi być może nigdy nie mieliby nic do czynienia, gdyby nie większa niż zwykle skala produkcji, angażowany jest też lokalny przemysł. Wszystko to w sposób dość klarowny przekłada się na korzystne efekty dla całej gospodarki.

Co powinniśmy zrobić? Na początek, bazując na doświadczeniu innych krajów można wyobrazić sobie kilka różnych, nieskomplikowanych pomysłów, przykładowo:

  • odliczenie od podatku/dochodu wskazanych wydatków na produkcję filmową,
  • zwolnienie z opodatkowania części/całości dochodu w przypadku jego przeznaczenia na produkcję filmową,
  • preferencyjne stawki amortyzacji dotyczące sprzętu filmowego,
  • stworzenie specjalnego/preferencyjnego reżimu dla opodatkowania zysków uzyskanych z produkcji filmowej,
  • uproszczenie możliwości odzyskania VAT przez podmioty spoza UE, zainwestowane w produkcję filmową.

Przykład z Bondem wspomniany na początku jest oczywiście tendencyjny i taki scenariusz byłby mocno podejrzany. Może i „Everestu” w Bieszczadach byśmy nie nakręcili, ale większość dużych produkcji spokojnie dałoby się w Polsce osadzić – krajobraz jest bardzo zróżnicowany, miasta oferują rozmaite plenery, a wiele niedostatków można podciągnąć elektronicznie.

Tyle postulatów. Póki co, o zakończeniu działalności mówi Alvernia Studios, czyli producent najbardziej kasowych polskich filmów ostatnich lat (Bogowie, Miasto 44, Jack Strong).

Ustawodawco – do dzieła!

Interesuje Cię ten temat? Skontaktuj się z autorem artykułu.