Już blisko pół roku, czyli od pierwszej prezentacji wyświetlonej na konferencji prasowej przez przedstawicieli rządu (tzw. lex Power Point), pakiet nowelizacji ustaw podatkowych, zwany Polskim Ładem podatkowym, budzi wiele pytań, wątpliwości i obaw. I to w kilku wymiarach. Postaram skupić się na tym, dlaczego takie właśnie odczucia może mieć przedsiębiorczy podatnik, osoba fizyczna, a także co to wszystko może tak naprawdę oznaczać?

Obszerność materii a jakość redakcyjna

Na początek kilka liczb: pierwsza wersja projektu ustawy wraz z uzasadnieniem – łącznie 455 stron, projekt ustawy po konsultacjach publicznych wraz z uzasadnieniem – łącznie 686 stron, ustawa przekazana przez Sejm do Senatu – 276 stron i wreszcie ustawa finalnie przyjęta przez Sejm, po (odrzuconych) uwagach Senatu – 277 stron. Dla lepszej lektury i analizy próbowałem to wydrukować, ale ochota bardzo szybko mi przeszła, gdy zrozumiałem, ile to papieru. Z drugiej strony, jakość legislacyjna i redakcyjna przepisów pozostawia duże „pole do poprawy”. Niejasne, niejednokrotnie sprzeczne zapisy różnych fragmentów tej samej ustawy i nieostre definicje to wyzwania, jakie czekają czytelnika Polskiego Ładu podatkowego.

Jak przeciętny podatnik (a w szczególności osoba fizyczna – pracownik, emeryt, drobny przedsiębiorca) ma sobie poradzić w tym gąszczu zmian, które zakomunikowano mu na kilka miesięcy przed ich wejściem w życie? Odpowiedź niestety może być tylko jedna – jest to bardzo trudne, szczególnie, że nadal nie ma żadnych przepisów wykonawczych doprecyzowujących, co autor miał na myśli i czego faktycznie oczekuje od obywateli. W ostatnich tygodniach kilka razy dziennie (codziennie!) słyszę od swoich klientów, że w 2022 roku czeka nas wszystkich szereg wyzwań.

Tak duża ilość zmian systemowych i zarazem liczne wątpliwości interpretacyjne powodują, że polskie otoczenie podatkowe będzie jeszcze bardziej niestabilne, a prowadzenie codziennej działalności gospodarczej coraz trudniejsze. Już teraz Polska jest na drugim… od końca (!) …  miejscu w UE według kryterium czasu spędzanego przez podatników na ich rozliczeniach podatkowych, tj. 334 godziny rocznie (badanie Banku Światowego, dane za 2019 r.). Na to wszystko nałoży się jeszcze stosowanie prawa przez organy skarbowe, które również będą wypracowywać swoje praktyczne podejście do poszczególnych zagadnień na żywym organizmie…

Sposób procedowania, czyli skąd ten pośpiech

Polski Ład zawiera tak wiele rozwiązań o charakterze systemowym (nowelizowanych jest łącznie 26 ustaw), że diametralnie zmienią one sytuację nas wszystkich – osób fizycznych, przedsiębiorców i spółek. W związku z tym zastanawiać powinien sposób wprowadzania zmian podatkowych, na tak szeroką skalę, przy tak krótkim czasie na reakcję podatników. A tempo prac nad projektem było niespotykanie błyskawiczne. Zaczęło się od kilkunastu slajdów na konferencji prasowej w maju, później 2 miesiące ciszy, spekulacji i prób odkodowania intencji rządu na podstawie informacji prasowych, by 26 lipca światło dzienne ujrzał rządowy projekt ustawy. I wtedy się zaczęło… Konsultacje publiczne trwały 35 dni (aż czy tylko tyle?) i wzięło w nich udział 80 podmiotów. Wnioskodawca, czyli Ministerstwo Finansów, zareagowało… „bardzo sprawnie” – do łącznie ponad 1000 stron merytorycznych uwag, komentarzy i sugestii zmian zgłoszonych przez stronę społeczną, odniesiono się w 10 dni na 10 stronach. Na 30 wylistowanych kwestii (hmmm, ciekawe, że MF wybrało 30 spośród kilkuset), w 22 przypadkach odpowiedziano krótko i na temat „nie uwzględniamy”. Na to wszystko nakłada się jeszcze wprowadzenie przepisów dotyczących podatku przychodowego (który nie jest podatkiem od największych przedsiębiorstw) „w dogrywce”, czyli po zakończeniu konsultacji publicznych, aby skompensować brakujące 4,5 mld PLN w budżecie państwa. Patrząc na to wszystko z dystansu, nie powinien dziwić fakt, że Biuro Analiz Sejmowych Kancelarii Sejmu w Ocenie Skutków Regulacji, wypowiedziało się krytycznie, co do bardzo wielu elementów Polskiego Ładu (https://www.sejm.gov.pl/sejm9.nsf/opinieBAS.xsp?nr=1532 ), a Senat zwracając ustawę do Sejmu w kilkunastu miejscach uzasadnienia wskazał ryzyko niekonstytucyjności przepisów i sposobu ich wprowadzania.

Podatki osobiste i składka zdrowotna – wielka redystrybucja, czyli dlaczego będzie drożej, żeby mogła mieć miejsce historyczna obniżka

Ustawa zawiera regulacje, które z punktu widzenia osób fizycznych należy ocenić pozytywnie. Są to m.in. podwyższenie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. PLN (historyczny wzrost) oraz zmiany w skali podatkowej PIT (próg podatkowy przesunięty z 85 tys. do 120 tys. PLN), uproszczenia we wspólnym rozliczaniu małżonków, rozszerzenie zakresu ulgi rehabilitacyjnej, obniżenie niektórych stawek w przypadku zryczałtowanego podatku od przychodów ewidencjonowanych. Powszechnie są też znane hasła propagowane przez rząd: „9 milionów Polaków nie będzie płacić PIT, a kolejne 9 mln nie straci na Polskim Ładzie, czyli zadowolonych będzie co najmniej 18 mln podatników”.

Z drugiej strony, Polski Ład w koncepcji bazuje bezpośrednio na redystrybucji środków (tu: wpływów od podatników / ubezpieczonych). Innymi słowy, tę społeczno-gospodarczą (r)ewolucję mają sfinansować, w przypadku podatników PIT, najbardziej wykwalifikowani pracownicy i managerowie zarabiający powyżej 13 tys. brutto miesięcznie oraz mali i średni przedsiębiorcy prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą (JDG).

Nie miejmy złudzeń – tak głośno wychwalane zmiany w zakresie skali podatkowej i kwoty wolnej od podatku oraz ulg podatkowych (pytanie o realną możliwość ich wykorzystania), nie zmienią faktów i wyników kalkulacji brutto/netto. Nieodliczalność składki zdrowotnej i nowy sposób jej kalkulacji w przypadku JDG oraz wybiórczo stosowana ulga dla klasy średniej, oznaczać będą podniesienie obciążeń publicznoprawnych o średnio 6-8% dla kluczowych zasobów ludzkich umożliwiających rozwój polskich firm oraz dla podmiotów stanowiących rdzeń polskiej przedsiębiorczości. Czy na tym ma polegać „odbicie polskiej gospodarki”?

Niezrozumiałe jest także wprowadzenie od 2023 r. obowiązkowego opodatkowania przychodów z najmu prywatnego w formie ryczałtu (a więc bez uwzględniania kosztów takich jak np. odsetki od kredytu, wydatki na remonty) i wyłączenie amortyzacji budynków i lokali mieszkalnych. MF uzasadnia, że wartość oraz liczba wynajmowanych nieruchomości w Polsce regularnie rośnie, więc trzeba je należycie opodatkować. Bardzo ciekawe podejście do sprawy i znowu rodzi się pytanie, na czym polega w tym przypadku wspieranie przez państwo rozwijającej się prężnie branży gospodarki. Zwłaszcza że takie rozwiązanie nie wpłynie na ograniczenie cen wzrostu najmu, a wręcz przeciwnie – wynajmujący przerzucą tę podwyżkę na najemców.

I co teraz?

Praktycznie wszystkie głosy rozsądku sugerowały w ostatnich miesiącach, aby ten historyczny projekt uporządkować i wprowadzić go w życie co najmniej za rok, tj. od 2023 r., ale jest jak jest. Po wejściu w życie Polskiego Ładu będziemy mieć przed sobą wiele praktycznych wyzwań, a w najbliższych miesiącach na pewno więcej pytań niż odpowiedzi. Tym niemniej, warto jak najszybciej zająć się tym nieuchronnym wyzwaniem – im szybciej zaczniemy, tym większe szanse na bezpieczne przygotowanie się na nadchodzące zmiany.


WARTO DOCZYTAĆ: