Jak ja kocham porządek – wesoło pohukiwał Mikołaj, przekraczając granicę Polski. Renifery nie wiedziały jeszcze dlaczego, ale też przyłączyły się do tego nastroju. Każdy z nich bryknął od czasu do czasu, niemal zrzucając Mikołaja z sań. Sam zaś Święty dalej snuł swoje rozważania.

Tyle lat tu przyjeżdża i zawsze coś się działo, w coś został niechcący wplątany, coś go zaskakiwało, coś zniechęcało. Ale nie tym razem. Przeczytał gdzieś, że w końcu w jego ulubionym, nadwiślańskim kraju zapanuje Ład. Pisali nawet o nim: Polski Ład. Dlatego z taką niecierpliwością czekał na ten moment, ten czas, żeby przyjechać i doświadczyć czegoś niesamowitego. Mikołaj tak się rozmarzył, a Reniferom zrobiło się tak błogo, że omal nie przejechali znajomego inspektora skarbowego.

Zaniepokoił ich trochę, to znaczy Mikołaja i Renifery, obłęd w oczach i nerwowo wyszeptywane słowa: otworzyć nawias, A razy sześć przecinek sześćdziesiąt osiem setnych procenta minus cztery tysiące pięćset sześćdziesiąt sześć złotych, zamknąć nawias, dzielone na zero przecinek siedemnaście setnych, dla a wynoszącego co najmniej sześćdziesiąt osiem tysięcy czterysta dwanaście złotych i nieprzekraczającego kwoty sto dwa tysiące pięćset osiemdziesiąt osiem złotych. Brzmiało jak skomplikowany wzór matematyczny.

- Ale nie ma się co dziwić, skoro ma być ład i porządek, to musi to mieć wiele wspólnego z matematyką – Mikołaj z dumą sięgnął pamięcią w najdalsze zakamarki swojej pamięci i przypomniał sobie, że kiedyś to i nawet całkować w pamięci potrafił. A o relacji porządku to chyba na topologii się uczył. Mina mu lekko zrzedła, jak doszedł w tych zakamarkach do liczb zespolonych, niesłusznie nazywanych przez niektórych urojonymi. Muszę pogadać z naszym inspektorem, może on właśnie o tych urojonych szeptał – zastanawiał się Mikołaj.

Następnym razem, gdy Inspektor niemal wpadł Reniferom pod kopyta, wybiegając spomiędzy bloków na Prędocinku w jego ulubionym Radomiu, Mikołaj zawołał: Panie Inspektorze, Panie Inspektorze!

Inspektor zwolnił, rozejrzał się lekko nieprzytomny i jak na zwolnionym filmie wyszeptał: siedem przecinek trzydzieści pięć setnych procenta ... W końcu wróciła mu świadomość, trzeźwo spojrzał na Mikołaja i od razu przeszedł do kontrataku.

- A Mikołaj to klasa średnia czy nie? Mikołaj rozdziawił usta całkowicie zbity z pantałyku. Szybko jednak odzyskał rezon: A jakie to ma znaczenie? Ja po prostu ciszę się, że mogę rozdawać prezenty i delektować się tym ładem, który tu wprowadziliście. Inspektora zamurowało: Jak to cieszy się Mikołaj Ładem, Polskim Ładem? Chyba Mikołaj jest pierwszą osobą, poza Ministrem Finansów oczywiście, która się z tego cieszy.

Mikołaj osłupiał: Ale co wspólnego ma ład z Ministerstwem Finansów? W ogóle jak usłyszał słowo „finanse”, przed oczami przemknęły mu wspomnienia z poprzednich lat: karuzele, schematy, źródła, staranność. Brrrrr.

Inspektor lekko wyluzowany zaczął swój monolog: No Polski Ład to taka reforma podatków. I każdy na niej skorzysta. W tym momencie z niewiadomych przyczyn Inspektor zaśmiał się pod nosem i zaczął jakoś tak dziwnie mrugać okiem. Chyba nabawił się zapalenia spojówek – pomyślał Mikołaj. A Inspektor dalej ciągnął: No niemal każdy może liczyć na jakąś ulgę, w tym klasa średnia. Mikołaj ostatnio do klasy chodził lata świetlne temu. I nie przepadał za nią, bo koleżanki strasznie ciągnęły go za brodę. Z pewnym  wahaniem zapytał: - A jak się dostać do tej klasy? No musi Mikołaj spełniać ten wzór: otworzyć nawias, A razy sześć przecinek sześćdziesiąt osiem setnych procenta minus….

Mikołaj miał dość. Polski Ład. Przypomniało mu się takie piękne słowo: oksymoron. Z kopyta ruszył na pobliskie lotnisko Warszawa-Radom i czmychnął czym prędzej do… Nawet nie wiedział, gdzie leci ze swoimi Reniferami. Ale był szczęśliwy.


WARTO DOCZYTAĆ:


PRZYGODY MIKOŁAJA W POPRZEDNICH LATACH: